Uwaga!

Kursor stworzono na profilki.pl

poniedziałek, 15 czerwca 2015

ZAWIESZENIE...? Czy nie...?

Więc tak... Zastanawiam się nad Zawuieszeniem SPS.  Powód?
Powodów jest wiele... Np.


  • Nikt (no ok, Kiki napisała... Ale Alex w ogóle się nie odezwał od dołączenia, to nie wstawiłam ;-;) Nie pisze opowiadań! Kompletnie nikt!
  • Prosiłam, aby każdy wysłał mi Formularz do towarzysza... Ile osób mi wysłało? Piosenka do tego pasuje "Mniej niż zeroo. Mniej niż zerooo..."
  • NIKOGO NIGDY NIE MA NA XACIE... Nawet na ważnych spotkaniach!
  • Każdy miał napisać kom i opko.. Kto napisał? OKRĄGŁE ZERO!
Jeżeli *komuś* zależy, To niech napisze mi na hwr. * Cook!e - jakby ktoś nie pamięta -,-*  lub tutaj ,że mam nie zawieszać, i będzie CHOCIAŻ ta osoba Aktywna 
 Zawieszam. 
                                                           Amigo      

niedziela, 14 czerwca 2015

Witamy Kiki + Istotne informacje!

Alex wpadł Kiki w Oko!
Witamy, i życzymy weny twórczej!

       Wygląd: 


Imię: Kiki
Pseudonim: Brak przyjaciół = brak pseudonimu 
Płeć: suczka
Wiek: 3 lata
Stanowisko: doradca samca Beta
Charakter: Kiki jest cichą, trzymającą się w cieniu suczką... Lubi działać sama, pod osłoną nocy. Niełatwo zdobywa przyjaciół. Z nieznajomymi obchodzi się delikatnie i nieufnie. Kiedy trzeba wykazuje odwagę. Umie walczyć. Często podchodzi do wroga od tyłu. 
Cechy szczególne: brak
Cechy Fizyczne: 
Masa: 27 kg
Wielkość w kłębie: 57 cm
Kamień, Amulet: Ametyst
Żywioł: Burza
Moce: Wywoływanie burzy
Historia:Jak tu trafiła? Otóż... Urodziła się na ulicy. W wieku 7 miesięcy była zmuszona opuścić rodzinne miasteczko, ponieważ jej rodzice zostali złapani i przewiezieni do schroniska. Biedna, mała Kiki błąkała się przez lasy, pola, góry przez ponad 2 lata. Nikt jej nie mógł pomóc.Pewnego dnia w krzakach coś się poruszyło. To był samiec Beta, który zaprosił Kiki do sfory. 
Partner: Lubi Alexa, ale... Czy z tego coś wyjdzie? 
Najlepszy Przyjaciel: brak
Jaskinia: Jaskinia Ogólna nr 4
Coś innego:
Jako szczeniak:


Właściciel: Ola od Alby       

***
Informacje:
1. Każdy pies ze sfory Musi  Napisać pod tym postem komentarz np. Jestem Amigo. 

  Kto nie napisze (oprócz Kiki) Wylatuje za SPS!
2. KONKURS TRWA!
  Polega na wymyśleniu jakiegoś Hymnu dla Sfory. Oraz na zaprojektowaniu (WŁASNORĘCZNIE!) Herbu. 
 Nagrody: 5 000 Leafs
                  Kamień Wieczności             
                   Złoty jeleń           
                    Zwycięska praca będzie                                 reprezentowała naszą                 sforę!
3. Diano musisz napisać C.D , i wysłać formularze szczeniaków... Może być mniej nić 6 ;-;

3. Każdy Pies musi napisać opowiadanie do 06.14 Godz. 19:00!


środa, 27 maja 2015

Od Amigo C.D. Diany

-A dlaczego ty ciągle Sama... Sama, sama... Ty teraz nie masz prawa się przeciążać... Teraz najważniejsze jest twoje zdrowie, A nie moje.. Ty w sobie nosisz ponad 7 psów... Masz po co żyć. A ja jestem sam.- mówiłem z wściekłością...
-Amigo... Dobra... Dam sobie  z tym spokój musiałem! Nie możesz tak postąpić...-Powiedziała, przytulając się do mnie...- Dzisiaj mamy jeszcze ostatnią chwilę dla siebie...
-Dobrze... Tym razem ja zdecyduję co zrobimy..-powiedziałem z błyskiem w  oku... Zaniosłem ją na grzbiecie na piętro.
***Rankiem***
Tym razem Diana mnie obudziła...
-Tia... Bo najłatwiej było mnie zwalić z legowiska... A gdzie czułość? -powiedziałem do niej ze smutkiem...
-Miałeś dużo czułości nocą.... Teraz siadaj... Przygotowałam zająca ... Posmakuje Ci...- móiwła przekonując mnie...
<Diana? Wena wygasła ;-;>

Od Diany cd Amigo

Bardzo radowało mnie reakcja samca na ciąże. Od razu już widziałam w nim wspaniałego partnera i troskliwego ojca... idealny dla moich szczeniąt. Przytuliłam się do niego, czułam jego serce które radośnie biło. Sama byłam uśmiechnięta do czasu aż na łapie samca zauważyłam ślady walki z watahą...były to blizny które szybko nie znikną nawet za futrem. Od razu mi sie wrzystko przypomniało. Zapewne rodzina która mnie szuka a to byli tylko zwiadowcy. Jak zjawią się wojownicy będzie ciężko a jak Elita watahy to jeszcze gorzej... Na pewno będę chcieli zabić Amigo... Mnie może ocalą.. no chyba że dowiedzą się o ciąży i że są to jego szczeniaki. Na razie nie było ich przez parę dni... Więc na chwile odpuścili.. ale wrócą. Przez te zamyślenia nie zauważyłam że spuściłam głowę i byłam zasmucona. Amigo szybko to zauważył i podniósł lekko mój pyszczek.
-Nie martw się.. damy rade - pocieszał spokojnie i słodko.
-Wiem że damy... ale na jak długo... Zapewne wrócą, a w tym stanie jestem słabsza i nie mogę sie postawić... - usiadłam.
-Będę cię chronił... - szturchnął mnie noskiem. Uśmiechnęłam się.
-Dziękuje... ale co jak ciebie zabiją... w końcu to wilki... Wielkie potężne bestie obdarzone kłami jak u Drakuli... Jeden błąd... i wbiją ci sie w krtań.... Co wtedy... Za duże ryzyko.... - szepnęłam.
-Czyli? co chcesz zrobić? - spytał lekko zmartwiony.
-Zapewne będę musiała walczyć z alfą... - oznajmiłam.
-A kto jest alfą? Nie przypadkiem twoi rodzice? No przyszywani.... - stęknął.
-Byli Alfami... ale wyczułam że zwiadowcy mieli rozkazy od mojego byłego... A skoro od niego dostali rozkaz to zapewne jest albo alfą albo przywódcą sił wojskowych... a to bardzo prawdopodobne... nie da mi spokoju puki nie stanę z nim oko w oko... - wytłumaczyłam z zamkniętymi oczami.
-Będe cię wspierał... - dodał.
-Nie... Musze to zrobić sama... To moja walka.. nie twoja. - podniosłam się po czym weszłam do jaskini, położyłam się. Samiec podszedł i położył obok przytulając jedną łapą. Ja leżałam w połowie na boku a pysk na łapach.
-Nie zostawię cię przecież samą... - dodał dumnie i stanowczo.
-Amigo... - podniosłam głowę i spojrzałam na niego - ja cie rozumiem... Możesz mnie wspierać ale to ja muszę go pokonać... sama. Dam sobie rade...To musiało kiedyś nadejść... - liznęłam go w policzek.
Amigo?

Diana jest w Ciąży!

Zapowiadana data porodu: 1 czerwiec
Matka: Diana
Ojciec: Amigo
Ile szczeniaków: 6 ( 3x Samiczka, 3x Samiec)

Od Amigo C.D. Diany

Zdziwiłem się lekko, ale postanowiłem tego nie okazywać.
- Nie ma problemu… – mruknąłem niepewnie. Ale Diana chyba tak nie uważała. Pomyślałem, że trzeba przenieść rozmowę na inne tory.
- Czym się interesujesz? – zapytałem.
- Eee… Niczym konkretnym. Lubię śpiewać i wyć.
- Ja też! – ożywiłem się – Ale teraz jest to nie na miejscu…
- Niestety. Co jeszcze lubisz?
- Muzykę. I historię, i spacery, i sztukę przetrwania – wyrzuciłem z siebie. Na dźwięk tego ostatniego Diana skrzywiła się. 
Chyba nie miała dobrych skojarzeń z ekstremalnymi wędrówkami po górach…
Posiedzieliśmy jeszcze trochę i stwierdziłem u siebie samego dziwną rzecz. Długo myślałem, że kocham Dianę, i chce mieć z nią szczeniaki. 
Zdusiłem westchnięcie.
- Mówiłaś, że nie lubisz większości psów – zagadnąłem. – Też tak kiedyś miałem. W dzieciństwie wychowywały mnie psy Północy, które już miały szczeniaki. 
Tamte maluchy to były malamuty, husky… Nie lubiły mnie – wyjaśniłem – bo byłem owczarkiem. Było we mnie coś dzikiego, czego one, wychowane przez ludzi, nie miały.
- Tak… – zamyśliła się. Nagle jednak oczy jej zabłysły.
- Słuchaj… – zaczęła.- Fajnie się spędza z Tobą czas… I ja… wiesz… ee… zależy mi na Tobie…
 Uśmiechnąłem się. Chciałem coś powiedzieć, ale nie powiedziałem. Zamiast tego krzyknąłem:
- Diana, uważaj!
Odwróciła się i zobaczyła wilka biegnącego prosto na nas. Krzyknęła:
- Amigo, uciekaj!
- No chyba cię coś! Nie ma mowy!- odpowiedziałem.
- Proszę Cię! – jęknęła. Wilki były coraz bliżej. Nagle jeden z nich rzucił się na Dianę…
Diana wrzasnęła coś niezrozumiałego, kiedy skoczył na nią wilk. Przeraziłem się i rzuciłem na napastnika. Wbiłem mu kły w nogę, zawył.
- Spokojnie, jakoś to będzie – wymamrotałem przez zaciśnięte zęby. Jednak po chwili zobaczyłem, że wilków jest więcej. 
„Albo i nie” – dokończyłem w myślach. Na chwilę zwolniłem uścisk i wgryzłem się w krtań przeciwnika. 
Wprawdzie do mojej nogi przyczepił się inny wilk, ale nie zważałem na nic. Po kilkunastu sekundach ten, który zaatakował Dianę
, spuścił łeb. Sprawdziłem, czy na pewno nie żyje. Z ulgą stwierdziłem, że tak. Ale jednocześnie rzuciło się na nas całe stado. 
Przestałem cokolwiek widzieć, za to zacząłem gryźć na oślep, byle tylko się bronić. Dianę tymczasem udało się uwolnić.
- Uciekaj! Poradzę sobie! – wydarłem się.
- Na głowę upadłeś?! – samica zaatakowała dzikie psy od tyłu. Po kilku minutach z prędkością światła gnaliśmy w kierunku lasu,
 ścigani przez ostatnie dwa wilki. Parę razy zawracaliśmy, żeby trochę powalczyć, i znowu biegliśmy przed siebie. 
W pewnym momencie zauważyłem, że Diana jest coraz bardziej wyczerpana i zaczyna zwalniać. Mi to nie groziło, ale zmartwiłem się o nią.
- Dasz radę jeszcze trochę? – spytałem z nadzieją. Spojrzała na mnie wycieńczonymi oczami.
- Ile?
- Z pół kilometra – odparłem niepewnie. W tym momencie wilczyca definitywnie zemdlała ze zmęczenia.
 Możliwie bez zatrzymywania zawróciłem i podjąłem walkę z ostatnim już napastnikiem.
- O co wam chodzi właściwie?! – wycedziłem.
- Mamy swoje powody.
Gryźliśmy się jak wariaci, kątem oka obserwowałem Dianę. Nagle zaczął padać śnieg, co porządnie utrudniło bójkę. 
Ledwo widziałem swojego wroga przez zasłonę śniegowych płatków. Wreszcie potknąłem się. Upadając, byłem pewien, że to koniec.
 Zagryzie mnie. Jednak nie, usłyszałem wycie, a pod sobą poczułem wilczą sierść. Zwaliłem z nóg przeciwnika, chyba coś mu złamałem. 
Gwałtownie odskoczyłem. Odsunąłem się trochę.
- Mój kręgosłup! – jęknął.
- Ups! – uśmiechnąłem się. Szybko dobiegłem do niego i bez namysłu zadałem ostateczny cios. Wilcze cielsko osunęło się na mnie. Natychmiast podszedłem do samicy.
Z trudem zaciągnąłem ją do swojej jaskini i czekałem, aż się wybudzi. Kiedy wreszcie to nastąpiło, spojrzała na mnie wpółotwartymi oczami.
- Dziękuję- wyszeptała.


Byłem pewny, kogo kocham. Byłem pewny, na kim mi zależy. Była to Diana. Dlatego, bo… bo ją kocham, jesteśmy razem i niewiem co bym zrobił jakby jej nie było..…


- Amigo?- spytała niepewnie.


- Tak?- powiedziałem strzelając brwią.


- Kocham cię…- wyszeptała..


-A myślisz, że ja Ciebie też Kocham? Jak tak myślisz to zgadza się..


Wstałem i podszedłem do niej. Nasze nosy się zetknęły. Wiedziałem, że Diana to ta jedyna…


Uśmiechnęła się szeroko. Przytuliłem ją. Tej nocy spaliśmy niewiele, dopiero nad ranem oczy i pyski wreszcie nam się zamknęły.


Gdy się obudziłem, przypomniałem sobie o bardzo ważnej kwestii w partnerstwie.


- Diano, będziemy mieć szczeniaki?


- Amigo, marzę o tym- powiedziała radośnie.


- Czyli… mamy szczeniaki?- zapytałem niepewnie.


- Oczywiście!- krzyknęła z jeszcze większą radością.


***Jakiś tydzień później***


Wstałem późno. Diana już się obudziła. Postanowiłem z nią porozmawiać... .


- Amigo?- zaczęła pierwsza.. Musiałem ją wysłuchać...


- Tak?


- Bo wiesz… ja… ee…


- Wiem, że chcesz coś powiedzieć. Mów śmiało.


- Amigo… ja jestem w ciąży.


- Super! – zawołałem.


Byłem bardzo szczęśliwy. Szczeniaki! Puchate, szare kuleczki wielkości ludzkiej pięści! Taaaaakie słodziaśne maleństwa… Kocham szczenięta! Już zacząłem wymyślać imiona. Monsun dla samca, dla samiczki Doris ... Mniejsza z imionami!


- Fajnie, że się cieszysz – uśmiechnęła się .


- Jak je nazwiemy, ile ich będzie, kiedy się urodzą, wiesz już coś? – zarzuciłem ją pytaniami. Zamyśliła się. – Bo ja bym chciał jak najwięcej – dodałem.


- Jeszcze nie wiem… Chyba trzy… ale jeszcze nie wiem…


- Trzy?! Super!- ucieszyłem się.


- Wiem- powiedziałam z uśmiechem.


<Diana?>

Od Diany cd Amigo

-Co myślę o szczeniakach? Hm... - podniosłam kącik ust i spojrzałam na niego -... Może dwójkę... - zaśmiałam się.
-Chciała bys mieć? -dopytywał.
-Pewnie... kocham szczenięta... - podniosłam wesoło głową - ale... - po chwili obniżyłam. Samiec podszedł do mnie.
-O co chodzi? -spytał czule trącąc mnie lekko noskiem.
-Nie wiem czy nadawała bym sie do roli matki... - mówiłam trochę zasmuconym głosem. - Nikt mnie tego nie nauczył... - pokiwałam przecząco głową.
-Jak?... A twoja matka? - od razu spytał.
-Nie znałam prawdziwych rodziców... zaadoptowano mnie, ale po pół roku oddano a ja uciekłam... - mówiłam patrząc na niego, myślałam głównie o tym czy poradziła bym sobie z takim obowiązkiem.
Amigo?